Latest posts

OROMOTORYCZNA albo MIOFUNKCJONALNA W OPINIACH PPP

Czasami warto kij w mrowisko włożyć. Zwłaszcza jeśli wywoła ferment pozytywny i twórczy, i przekona, na ten przykład, że warto się uczyć.

Otóż, w pewnej poradni odbyła się dyskusja specjalistów, czy logopeda powinien wpisywać w zaleceniach terapię miofunkcjonalną, czytaj oromotoryczną, (bo osobiście terminu pierwszego nie używam z prostej przyczyny: Nie uważam, żeby ktokolwiek był terapeutą miofunkcjonalnym, jeśli nie posiada tytułu COM®). Podobnie jak uważam, że wszystkie bez wyjątku tytuły MBA z tzw. Collegium Humanum z określonego okresu czasu nie powinny być uznawane. I nie jestem w tym sądzie osamotniony. Ktoś zapyta, co ma piernik do wiatraka... Rzeczywiście- waga trochę inna, ale zarzut ten sam. Chodzi o zasady.

Jestem przekonany, że ćwiczenia oromotoryczne powinny być realizowane na zajęciach logopedycznych z prostej przyczyny: "mowa jest sprawnością neuromuskularną" - cytując S. Rosenfeld Johnson. I wykształcony logopeda potrafi stosować metody taktylne w zaburzeniach tonalnych, w asymetrii funkcjonalnej, w apraksji, dyzartriach itd. I nie chodzi o to, że mają się wszyscy rzucić na kursy OPT (Oral Placement Therapy), bo metod wykorzystujących podejścia sensoryczno-motoryczne jest więcej, tylko na miłość boską: przestańmy ograniczać terapię tylko dlatego, że ktoś czegoś nie umie lub nie miał na studiach KROPKA I WYKRZYKNIK

A inną sprawą jest, że Rodzic powinien mieć świadomość, że jak nie będzie ćwiczył w domu, to logopeda być może (jakimś cudem) zrobi dźwięk, ale język zostanie z przodu, żuchwa - w pięknej rotacji, połykanie będzie infantylne, Rodzic znajdzie innego logopedę, bo dowie się od ortodonty, że zaraz zapłaci znowu za kolejny aparat, a kompensacje będą hulać jak wiatr po pustym gabinecie.

Posted in: Blog